
Prawie pięćdziesiątak
Miałem długą przerwę w wyprawach na pstrągi. Powodem były roztopy i deszcze. Minione zimy odzwyczaiły nas od wezbrań rzek na przedwiośniu. Ale na szczęście ten rok okazał się w końcu normalny. Rzeki i ich mniejsze dopływy mocno przybrały, a niektóre pstrągowe cieki wręcz wystąpiły z brzegów. To bardzo dobrze, bo ostatnie upalne lata prawie wysuszyły niektóre rzeczki. Pogoda w końcu się ustabilizowała i rzeki nieco opadły, choć i tak utrzymywał się wysoki stan wody. W takich warunkach wędkowanie moim ulubionym lekkim zestawem nie miało sensu. W wysokiej mętnej wodzie po prostu się on nie sprawdza. Sięgnąłem więc po klasyczny zestaw pstrągowy i przy okazji mogłem przetestować woblery, które dostałem zimą od kumpla. Warunki, które zastałem na miejscu, narzuciły taktykę powolnego obławiania spokojniejszych odcinków cieku. Schodząc z nurtem wpuszczałem woblery w potencjalne stanowiska ryb, a tych przy dużej wodzie nie brakowało. Tego dnia pstrągi były aktywne i całodzienny spacer nad rzeką przyniósł mi kilka ryb, w tym jedną prawie pięćdziesięciocentymetrową. W podniesionej mętnej wodzie woblery Rafała Kostarskiego sprawdziły się rewelacyjnie.